Nie mogłem sobie wyobrazić że zrobiłaś to wszystko dla mnie, dla nas. Szliśmy wzdłuż wybrzeża, bez rodziny z mojej strony. Trzymając gdzieś zdjęcia mamy i taty w ręku. Zatrzymaliśmy się w pewnym momencie i przytuliłaś mnie, obiecałaś że wszystko będzie dobrze i będziesz mnie bronić nie ważne co. Translations in context of "Nigdy nie zmuszał mnie" in Polish-English from Reverso Context: Nigdy nie zmuszał mnie do niczego, uczenia Wing Chun czy pomaganiu w szkole. Read Part 3 from the story {Nie} chciałem tego(DNF) by AnimeSMP with 9,561 reads. dreamnotfound, clay, dsmp. Część w chuj nudna. Rozdział totalnie bez sensu On sam chciał w przeszłości zostać znanym muzykiem, ale nigdy mu się to nie udało. Chciał więc, żeby jego syn spełnił to marzenie, przez co zmuszał go do wielogodzinnych ćwiczeń gry na fortepianie. Chopin bardzo tego nie lubił, ale na szczęście później zmienił zdane i muzyka stała się jego wielką pasją. 3. Read Rozdział 26 - Sam tego chciałem from the story Your touch || Larry by NEXTTIMEHONEY (PAULA) with 187 reads. tomlinson, niallhoran, ziall. - Może pójdę do - Senator nie musi do mnie dzwonić co drugi dzień i opowiadać o naszych celach. Jestem takim człowiekiem, który sam nakłada na siebie presję - mówi w wywiadzie z portalem WP SportoweFakty zA7i8. polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Nikt cię do tego nie zmuszał. Nikt cię do tego nie zmuszał. Nikt mnie do tego nie zmuszał. On jej do tego nie zmuszał. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 613. Pasujących: 18. Czas odpowiedzi: 182 ms. Wycisnął pan z kariery bokserskiej wszystko, co się dało? Gdy przechodziłem na zawodowstwo modliłem się, aby zdobyć tytuł mistrza świata. Pan Bóg nie był skąpy, dał mi pasy w dwóch kategoriach wagowych. Chciałem dokonać tego w trzeciej, ale nie wyszło. Po porażkach myślałem, że chyba czas kończyć, ale ciągle pojawiają się kolejne oferty. Ostatnio siedziałem w domu prawie rok. Ruszałem się, biegałem, ale nie myślałem o boksowaniu, a tu znowu propozycja. Przyjechał Mateusz Borek i mówi, że mój występ to byłby dobry pomysł, bo nowe gwiazdy jakoś się nie rodzą. Porozmawiałem z żoną i jestem w Polsce. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wraca pan z nudów, prawda? Gdzieś pan tak napisał i to prawda. Nie muszę szukać w ringu pieniędzy, ale czuję się dobrze fizycznie i chcę spróbować. Kiedy tak naprawdę był pan bliski końca? Pamiętam, gdy rozmawialiśmy dzień po porażce z Wiaczesławem Głazkowem i wtedy był pan dużo bardziej załamany, niż choćby po przegranych z Chadem Dawsonem czy Witalijem Kliczko. Myślałem, że faktycznie to będzie koniec. To prawda. Zawsze po porażce przychodzi myśl o końcu boksowania, człowiek czuje się znużony boksem i zadaje sobie pytania: co zrobił nie tak? A wtedy, z Głazkowem, mogło być inaczej. Wszedłem do ringu po grypie, lekko osłabiony, ale nie szukam usprawiedliwień. Chciałem wejść między liny, nikt mnie przecież nie zmuszał. Przegrałem, koniec historii. Nie wychodziło mi to, czego chciałem. W ostatnim pojedynku przegrałem z Erikiem Moliną. Walczyliśmy w sobotę, a ja obudziłem się tego dnia rano i od początku było jakoś inaczej. Nie czułem się świeży. To się zdarza wielu zawodnikom. Myślę, że Władymir Kliczko musiał czuć coś takiego w dniu pojedynku z Tysonem Furym. Gość, który w sztosie mógłby rozpracować Brytyjczyka jedną ręką, nagle przegrywa. Kiedy był pana najlepszy czas? Nie mam pojęcia. Było fajnie w kategorii półciężkiej, ale męczyłem się zrzucaniem wagi. Robiłem wszystko, żeby nie przekraczać 86 kilogramów, a później, przed walką, zakładałem ortalionowe dresy i szedłem do roboty, żeby zmieścić się w limice (79,379 kg – przyp. red.). Nie piłem, tylko chudłem. Do Dawsona zrzucałem z dziesięć kilogramów, cały czas trenując. No i wyszła lipa. Tych sposobów na zrzucanie było mnóstwo. Leżało się na przykład w gorącej, niemal wrzącej wodzie. Parzyło jak nie wiem, ale skutkowało, choć człowiek czuł się osłabiony. Takie metody stosowało się w naszym sporcie najczęściej dzień przed ważeniem. Najbardziej popularny sposób to jednak ten ortalion i sauna. To tragedia, najbardziej wyniszczająca rzecz w karierze. Gdybym miał po dwóch walkach z Paulem Briggsem taki rozum, jak teraz, od razu poszedłbym do kategorii junior ciężkiej. Ciągle jednak słyszałem, że tam są wielkie chłopy, którzy mocno biją, więc walczyłem z wagą. W końcu jednak musiałem wykonać ten krok. A waga junior ciężka okazała się dla pana idealna. Teraz mogę sobie gdybać... Gdybym mógł cofać czas, do walki z Kliczko we Wrocławiu trenowałbym w Polsce. Ziggy Rozalski mówił mi to od początku, ale uznałem, że skoro przed pojedynkiem z Andrzejem Gołotą przyleciałem ledwie dziesięć dni przed wejściem do ringu i czułem się dobrze, to po kilku latach będzie tak samo. A nie było, okazało się, że z wiekiem człowiek wolniej się aklimatyzuje. Przed Kliczko był pan też całkiem odcięty od ludzi. Przy okazji innych walk częściej bywał między znajomymi. Zmiana nawyków przed walką życia to też chyba błąd. Bardziej męczyły mnie dojazdy. Mieszkaliśmy daleko, codziennie po półtorej godziny w samochodzie w jedną stronę i tyle samo z powrotem. A samotność? Czasem lubię pobyć ze sobą, choć może faktycznie ma pan rację? Cóż, popełniam błędy, tak jak wszyscy. Skoro już sobie gdybamy, to jeszcze jedno zrobiłbym inaczej – wcześniej wyjechałabym z rodziną do USA, najlepiej w 2002 roku, a nie sześć lat później. Od razu wiedział pan, że tam zostanie? Gdy zdobyłem pas, poczułem, że tam jest moje miejsce. Dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić, że wrócę, w zasadzie nie ma takiej możliwości. Młodsza córka mówi pewnie lepiej po angielsku niż po polsku. O pisaniu nawet nie wspominam. A i tak cały czas razem z żoną z tym walczymy, bo inaczej byłoby gorzej. W domu nie ma innego języka niż polski. Gdy odzywa się do mnie po angielsku, mówię, że nie rozumiem. Ma mówić po polsku i już. Trzeba jednak pamiętać, że Roksana miała prawie osiem lat, gdy się przeprowadziliśmy. Całymi dniami jest w szkole i na różnych zajęciach, gdzie mówi się po angielsku, więc jak ma być inaczej? Gdybyśmy tego nie pilnowali, może już przestałaby mówić w naszym języku. Starsza Weronika miała dwanaście lat, gdy wyjeżdżaliśmy i mówi po polsku lepiej, choć też woli angielski. Obie mówią też po hiszpańsku, bo w szkole to drugi język. W Ameryce jest też z panem pies. Podarował go wam Bogusław Bagsik, przez chwilę zajmujący się promotorką. Tiffy! Ciągle jest z nami, choć jest już stara. Czasem się nawet przewraca bez powodu. Kiedyś patrzę, a ona leży. Myślałem, że nie żyje. Dotykam, a tu nic. Dziewczyny zaczęły płakać, a Tiffy nagle wstała, otrzepała się i sobie poszła. Pana kariery w USA nie byłoby bez Ziggiego Rozalskiego. Oczywiście. To człowiek, którego Bóg postawił na mojej drodze. Kiedyś jeden ksiądz powiedział mi, że widzi wokół mnie dobrą osobę. To Ziggy. Ziggy od dawna panu mówi, żeby dał pan sobie spokój z boksem, a jednak pan nie słucha. No racja... Mam swój rozum i czuję w sobie siłę chłopa. Czterdzieści lat to nie jest dużo, tym bardziej, że już od lat nie muszę zbijać wagi. Zdrowo się odżywiam, nie wstydzę się rozebrać przed żoną. A widziałem kilku kumpli w moim wieku, którzy pewnie nie mogliby tego powiedzieć. Jakby nie boks, też siedziałby pan z kolegami w Gilowicach i pił piwo. Pracowałbym pewnie na kopalni i był blisko emerytury. Przecież miałem etat w GKS Jastrzębie. Byłem górnikiem-ślusarzem i odbierałem wypłatę w okienku. Do tego trzynastkę, czternastkę, Barbórkę i węgiel. Byłem pod ziemią jakieś dwadzieścia razy. Pamiętam jedno wydarzenie. Całą grupą szliśmy pod górę do ściany. Wszyscy wiązali na nogach onuce, a mnie nie wychodziło i ciągle obcierałem pięty w gumowcach. Popędzali mnie, ale w końcu stanąłem, żeby zrobić coś z tymi szmatami na nogach i później musiałem gonić. Zobaczyłem nad głową ruchomą linę, więc wykombinowałem, że to mi pomoże w marszu i ją złapałem. Po kilkunastu metrach były rolki, wciągnęło mi dłoń, zacząłem się drzeć i wyrwałem łapę. Dobrze, że nie trafiłem w to kością, bo odcięłoby mi palce. Z tego wszystkiego spadł mi kask, zacząłem szukać lampy. Patrzę, a tu wszędzie pełno krwi. Polałem rozszarpaną dłoń herbatą, bo tylko to miałem przy sobie, a jakoś musiałem umyć rękę zakrwawioną i brudną rękę. Nie wchodziłem później z miesiąc do ringu. A wracając, gdyby nie boks, pewnie dzisiaj dalej jeździłbym pod ziemię i wracał do domu. Nie wiem tylko, czy byłoby mnie stać na piwo, bo górnicy nie zarabiają już tak dobrze. Za to faktycznie, pewnie jeszcze z rok czy dwa i miałbym emeryturę. Mogłoby się też skończyć inaczej. W barze albo pod sklepem. Najczęściej wszystko zależy od kobiety. Najczęściej jest tak, że kto ma ostrą babę, która pilnuje chłopa, żyje normalnie. Druga połowa jest ważna. Pan się zawsze boi żony? Nie boję, ale się słucham. Trzeba szanować żonę. Do tego kościół, modlitwa i rodzina. Tak wygląda moje życie. A Doroty zawsze słuchałem. Gdy wyjeżdżam, często dzwoni, nawet bardzo często. Często pan wspomina o głębokiej wierze. Bo to część mnie. Od małego tak było, tak mnie wychowano. Od drugiej do ósmej klasy byłem ministrantem. Moja żona też jest z pobożnej rodziny. Teściowa do dzisiaj chodzi na pielgrzymki w Polsce. Sam w niej uczestniczyłem, chyba dwa razy u nas w kraju dwa razy, w USA jest podobnie. Chodzimy wszyscy, razem z dziećmi do amerykańskiej Częstochowy. Śpimy w namiocie, myjemy się zimną wodą i tak dalej. Na pana walkach pojawiało się zawsze sporo księży. Najwięcej, w Prudential Center, było chyba z pięćdziesięciu. Często słyszałem, że budowała ich moja postawa. Jeden znajomy ksiądz mówi mi, że ich czasem ludzie nie chcą słuchać. Mnie się udawało przekonywać ludzi do Boga. Roger Bloodworth, który wiele lat był moim trenerem, poszedł do spowiedzi po 27 latach! Wychowywał się pan bez taty, który zginął w wypadku. Brakowało go małemu Tomkowi? Tata zginął w listopadzie, miesiąc przed moimi drugimi urodzinami. Nie pamiętam go, choć chciałbym. Od początku więc taty nie było. Inni szli do kościoła z mamą i tatą, a ja tylko z mamą. Do tego cztery siostry. Przychodziła sobota i to ja z siekierą oprawiałem kurę czy królika. Później pojawili się szwagrowie. Całe życie z dziewczynami, bo najpierw mama i siostry, a teraz żona i dwie córki. Coś w tym jest. Nauczyłem się więc sprzątać, gotować, cerować i haftować. Potrafię też piec. Ciasto drożdżowe wychodzi mi naprawdę nieźle. Żonę tego nauczyłem! Zarabiałem ciasto ręcznie i dalej do piekarnika. Zresztą moja mama była kucharką, więc jak miało być inaczej? Kobiece zajęcia naprawdę nie są mi obce. Dzisiaj zdarza mi się coś przygotować, ale raczej mięso z grilla. W domu są trzy kobiety, więc nie podchodzę w święta do robienia sałatek. No bez przesady... A i niech córki się uczą, przyda im się w życiu. Dzień bardzo poważny problem uniemożliwiający mi normalne życie i normalne jakiekolwiek funkcjonowanie w społeczeństwie. Dlatego też zmuszony jestem napisać to, gdyż psychicznie nie jestem w stanie udać się do lekarza z prośbą o skierowanie mnie do odpowiedniego specjalisty. Nie jestem w stanie nawet dzwonić, gdyż zbyt ciężko jest mi się wysłowić i opowiadać o tym co mi razu zaznaczę, że nie piję alkoholu i nie biorę narkotyków, nigdy nie miałem z tym żadnego problemu, w przeszłości nie miałem problemu z alkoholem, a narkotyków nigdy nie brałem. Nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy fizycznej, nigdy nikogo nawet mocniej nie uderzyłem, nawet jak sam byłem krzywdzony fizycznie i psychicznie w różnych sytuacjach. Czy nikogo nie skrzywdziłem psychicznie - uważam, że nie, ale mogę o tym nie wiedzieć i nie zdawać sobie lutego 2009 roku odeszła z domu moja mama i zostawiła mnie z dziadkami - rodzicami mojego ojca, moim ojcem i wujkiem, jego bratem. Mieliśmy się wyprowadzić razem i mieszkać w domu moich dziadków, jej rodziców, którzy zmarli. Stwierdziła jednak nagle, że po prostu wyprowadzi się sama i mnie zostawi. Na odchodne powiedziała mi, że jak będę miał pracę i pieniądze, to mogę przyjść. Nie miałem z nią od tamtego czasu żadnego, najmniejszego nawet kontaktu. Od tego również zaczęły się pogłębiać moje poważne problemy z psychiką. 2 lata temu umarła moja babcia i aktualnie mieszkam w domu z trzema mężczyznami, w domu, który od dawna nie miał remontu wizualnego, co też strasznie odbija się w mojej głowie tym, że niesamowicie dziwnie to wszystko wygląda. No bo co ludzie pomyślą o takiej sytuacji. Patologia, dziwactwo, alkoholizm, nie wiadomo co jeszcze. Pomijając już nawet fakt, że mój ojciec jest alkoholikiem, jedyne szczęście w tym, że lekkim, czyli że pije tylko piwo przeważnie i nie używa przemocy fizycznej. Jego brat jest kompletnie nie ogarnięty życiowo w tym sensie, że zna się wyłącznie na komputerach i jest w tym temacie ekspertem i potrafi sobie sam zrobić kanapkę czy odgrzać pizzę z mrożonki. Jest to rodzina robotnicza, praktycznie cała, co również odbija się w mojej głowie wstydem przed praktycznie całym światem, bo wydaje mi się, że to widać na każdym kroku. I teraz jak ktoś taki jak ja może próbować nawet z całych sił żyć normalnie, kiedy nawet poznając jakąś dziewczynę i przyprowadzając ją do domu można być nawet Dalai Lamą, a świat nie działa przecież w ten sposób, że wszystko będzie dobrze. Do tej pory spotkałem tylko jedną taką dziewczynę, która jako jedyna to wszystko zrozumiała i chciała jakoś pomóc, zabrała mnie ze sobą do Anglii, pomogła znaleźć pracę i jakoś spróbować zacząć żyć. Nie dało się. Moje traumy pojechały za mną. W końcu nie wytrzymała tego również i ona. Prawdopodobnie wszyscy w tym domu mają podobny problem do mojego przez całe życie, a tylko ja nabyłem jakoś na tyle inteligencji, żeby interesować się szerokim zakresem tematów, w tym psychologią, żeby dojść samodzielnie do wniosków, że coś jest ewidentnie nie tak i nie jest to wina mojego postrzegania czy wmawianie sobie. W zasadzie, to swoje korzenie to ma w podstawówce, gimnazjum i liceum. Byłem drugim rocznikiem reformy gimnazjalnej w jednym z gorszych gimnazjów w mieście w latach 2000-2003. Podstawówka też gorsza, liceum tak samo. Niestety nikt nie nauczył mnie w domu, żeby walczyć o swoje, zawsze mnie powstrzymywali od zdobywania i ambicji. Tego nauczyłem się dużo, dużo później jak już miałem poważne problemy z komunikacją z innymi ludźmi, ale starałem się to przezwyciężać. Efektem tego było to, że miałem strasznie ciężko w szkołach, na studia wcale już nie starałem się iść, bo wiedziałem, że tego nie wytrzymam absolutnie. Nie mogłem normalnie zdobywać wiedzy, bo każdy dzień był dla mnie katorgą. Wyżywali się na takich jak ja, bo nie byłem jedyny, dosłownie wszyscy, z nauczycielami włącznie. We wszystkich trzech szkołach. Zacząłem chorować. Przechodziłem przez reumatoidalne zapalenie stawów, z którym borykam się do dzisiaj, zapalenie twardówek oczu, torbiel oraz częste zapalenia oskrzeli i anginy. Finalnie po powtórzeniu pierwszej klasy, chciano mnie zostawić w drugiej klasie po raz drugi, więc musiałem opuścić liceum i uzupełnić w innej placówce kształcenia, ponieważ grono pedagogiczne stwierdziło, iż kupuję sobie zwolnienia lekarskie, żeby nie chodzić do szkoły. Bardzo dużo pomagała mi moja pasja. Gdyby nie to, to pewnie już około 10 lat temu popełniłbym samobójstwo. Braki w wiedzy zacząłem uzupełniać samodzielnie. Sam uczyłem się potem historii, czytałem o psychologii, muzyce, sztuce, interesuję się tymi dziedzinami najbardziej. Ja mam poważny problem w głowie. Mam problem z poznawaniem ludzi, mam problem z komunikacją, czasami to mi się wydaje tak jakbym dosłownie słyszał cudze myśli jak idę gdzieś, gdzie są ludzie. A im więcej ludzi jest dookoła, tym bardziej mi się w głowie przewraca, bo naprawdę tak jakbym słyszał myśli tych wszystkich ludzi w głowie. Dostaję wtedy zawrotów, drgawek, ciężko mi się opanować, i wydaje mi się że wszyscy to widzą i mają mnie za jakiegoś psychola. Nie wiem jaki mam wtedy wyraz twarzy, nie mam pojęcia czy coś robię dziwnego. Jak jestem z kimś, kimś znajomym, to to jest 2 razy mniejsze, daje się wytrzymać, ale jak jestem sam to jest najgorzej. Jak siedzę w domu to mi się wydaje, że ja dosłownie słyszę myśli sąsiadów, jak muzykę puszczam, że sobie myślą o mnie ale powalony, ale nierób, ale dziwadło, kiedy on dorośnie, ale coś tam. Mam wrażenie, że jakieś dźwięki dochodzą z mojego domu i się z tego śmieją sąsiedzi. Jak dziadek głośniej coś mówi przy otwartych drzwiach albo na podwórku, to dostaję trzęsawki. A jak jadę z dziadkiem do lekarza czy gdziekolwiek to już w ogóle mam traumy, wtedy na pewno wyglądam dziwnie i się dziwnie zachowuję. Nie wiem. To już doszło do takiego momentu, że ja tylko czekam i szukam dobrego sposobu, żeby to zakończyć. Bo ja nie mogę wytrzymać sam ze sobą. To mnie wykańcza kompletnie. A problemów z samoakceptacją nie mam jako takich. Nie jest to moją winą. Absolutnie nie chcę tego. Chciałbym się w końcu z tego wydostać i żyć normalnie. Mieć pracę, założyć rodzinę, spełniać marzenia, realizować plany. Żyć normalnie. Tak jak chcę. Bardzo potrzebuję pomocy, ponieważ nie poradzę sobie z tym sam. Próbowałem wiele moim dziadkiem też już nie mam kompletnie sił. Co chwila go coś boli, co chwila coś, a lekarze mają nas centralnie w poważaniu. A bynajmniej ja tak to widzę. Ja ledwo daję radę zadzwonić żeby go zapisać, no i traktują tak jak usłyszą... Słyszą debila, któremu język więdnie, to i po co mają się wysilać jak im nikt nic nie zrobi. Próżno mi szukać opieki jakiejś czy czegoś. Już ile razy chciałem iść się dowiedzieć chociaż o pielęgniarkę czy coś, nie ma mowy, jak by zobaczyli mnie i usłyszeli jak gadam, to nie ma nawet sensu, szkoda pieniędzy na bilety. Ja się tak zacinam przy załatwieniu czegokolwiek że ciężko jest cokolwiek zrozumieć, do tego jeszcze mnie telepie. No to komu mają pomagać. Jak nikt nic im nie zrobi jak nic nie zrobią. Nie wydrze mordy, nie zrobi afery. A ja sam nie daję już rady się nim opiekować. Muszę robić zakupy, kupować wszystko, myśleć za wszystkich, załatwiać, i ciśnienie mam 160/100, a na dodatek muszę pić kawę litrami, żeby utrzymać przytomność, bo chyba to wszystko zabiera mi całą energię. I tylko przyjaciel mi powtarza że muszę coś zrobić, muszę coś, bo się wykończę i zostanę w biedzie. Ja nie mogę nic zrobić. Nieważne jak bardzo bym nie chciał, jak bardzo bym się nie zmuszał, czego bym nie próbował stosować, autohipnozy, tricków psychologicznych, różnych patentów, jak już zrobię coś, zdobędę się pójść i załatwić, wychodzi tak jakby mi ktoś żelazkiem w głowę potraktował. Dlatego nie mam pracy tyle czasu, dlatego tak wszystko jest i ja nawet sobie nie wyobrażam jak ja pracodawcy wytłumaczę ten życiorys. Zero doświadczenia, jedyne moje doświadczenie to tworzenie muzyki, jak wytłumaczę tak jak tutaj, no to Panie, no jak to. Jak jeszcze dopóki tylko mi się wydawało że ja się zachowuję debilnie i coś tam gadam czy coś, to jeszcze jakoś szło, ale jak wyszło że rzeczywiście tak jest i rzeczywiście o mnie gadają, że ja jestem jakimś idiotą a nie kimś normalnym z dużą wiedzą czy coś, no to tak jakby mi ktoś mózg w imadło wkręcił. I ja nie mam na to wpływu. Jedna część mojego mózgu mówi nic to, spoko, da się, robić, jest ok, będzie ok, a druga część robi mi projekcje niemego tłumu ludzi, którego myśli ja słyszę i generalnie mówi nie, nie będziesz żył, nie możesz i koniec, Ty bandyto, Ty nierobie, ale to jest nieogarnięty debil, patrzcie jaki idiota, na gangstera się zgrywa, muzyka udaje, wkręcił sobie szopena. Prawdopodobnie to moja podświadomość, jak sobie słuchałem różnych nagrań z autohipnozy i wpływu na podświadomość, to często nie mogłem wysiedzieć, robiło mi się strasznie niedobrze, zaczynało mnie wszystko swędzieć i drętwieć i nie mogłem się skoncentrować, bo zamiast mojej wizualizacji pokazywały mi się obrazy kpiny ze mnie, tak jakby sama moja podświadomość miała mnie za debila i się ze mnie nabijała, najgorzej było przy nagraniach na zmianę życiową, na modyfikacje w podświadomości, zmiany schematów zachowania, nie mogłem dotrwać do końca nagrania. Nie mam nad tym kontroli, to jakby robiło co chce i miało własną tak od lat. jest mój krzyk o mailowy do mnie [email protected] CytatybazaQuentin TarantinoTo jest ciekawe, zawsze chciałem nakręcić western i [...] To jest ciekawe, zawsze chciałem nakręcić western i wiedziałem, że kiedy to zrobię, to będzie to w estetyce sphagetti westernu. Z drugiej strony, zawsze chciałem nakręcić film, który opowiadałby o niewolnictwie. Chciałem pokazać, jak wyglądała ameryka w tamtych czasach. Nieco podobne cytaty Nieco obłąkania jest zawsze w miłości, lecz i w obłąkaniu jest zawsze nieco rozsądku. Tak więc żyję bez tłuszczów, bez mięsa czy ryb, ale czyniąc tak czuję się całkiem nieźle. Zawsze wydawało mi się, że człowiek nie narodził się, aby być drapieżnikiem. To oczywiście kłamstwo, co czytałaś o mojej religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka. Ruch wyzwoleńczy klas proletariackich jest zawsze związany z fermentem wśród kobiet. Najbezpieczniej jest zawsze w więzieniu. Tam naczelnik musi dbać o twoje jedzenie i warunki życia. Nie przeczę, władza to ciężki kawałek chleba. Tak się jednak dziwnie składa, że zawsze jest dużo więcej chętnych do władzy niż stanowisk do obsadzenia. Przeważają recydywiści – sam już dwa razy byłem ministrem, choć nikt mnie nie zmuszał. Nie można gospodarki napełnić jak gąbki pieniądzem. Trzeba mozolnie budować zaufanie do pieniądza. Nikt nie przegrał na mocnym pieniądzu, zawsze się przegrywa na inflacji i ludzie to rozumieją. Zawsze traktowałem jako komplement słowa Lecha Wałęsy na zjeździe „Solidarności”, że nasz program prywatyzacji jest bandycki. Czuć było w tym uznanie. Inna rzecz, że to bardzo ciekawe, jak daleko władza w PRL mogła iść, żeby mnie zniszczyć i skompromitować. Naprawdę sam chciałbym zobaczyć wszystkie dokumenty, jakie bezpieka na mnie przygotowywała. A jest tego tony i całe magazyny. Wiele z nich, z tych, które dostałem z IPN, jest, muszę przyznać, nieźle zrobionych i wielu nabierało się na to i nabiera. Nawet na te podbite kartoflem! I tym grają przeciwko mnie frustraci i zakompleksieni mali ludzie. Słabe mają argumenty, bo nigdzie nikt nie znajdzie żadnego mojego oświadczenia, żadnej podpisanej przeze mnie deklaracji czy zgody na współpracę. Nie znajdzie, bo nigdy jej nie było. powiązane hasła: PRL Moja rola była kompletnie inna. Można powiedzieć dobra i zła. Może byłem gdzieś niezręczny i kogoś wsypałem, ale nie to, że byłem agentem. Nie to, że chciałem kogoś zdradzić. Nie byłem agentem, nie pracowałem na tamtą stronę (...). Przysięgam i niech mnie szlag trafi, jeśli kłamię. Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. no one forced nobody forced nobody made no one made Jeśli to coś warte, nikt nie zmuszał Sary do zrobienia tego, co zrobiła. You know, for what it's worth, no one forced Sara to do what she did. Pozywasz NFL, gdy nikt nie zmuszał cię do gry w piłkę nożną. Suing the NFL when no one forced you to play football. Ale ciebie nikt nie zmuszał do gry na dwie strony. Tak jak mnie nikt nie zmuszał, żebym szedł do Algerii! Tamtej nocy nikt nie zmuszał mnie do niczego. Nikt nie zmuszał cię, abyś sprzedawał broń terrorystom. Nobody made you sell guns to terrorists, either. Pośle Speroni, 5000 euro to nie jest nieznaczna kwota, i nikt nie zmuszał posła Broka do tej sytuacji. Mr Speroni, EUR 5000 is not a negligible amount, and no one forced Mr Brok into this situation. Jednak nikt nie zmuszał CNN do transmitowania tak wielu... komentarzy emerytowanych generałów, admirałów i całej reszty. But nobody forced the major networks like CNN to do so much commentary from retired genera Is and admirals and all the rest of it. Nikt nie zmuszał jej do udziału w przyjęciach. Nikt nie zmuszał cię do sprzedaży ziemi. Nikt nie zmuszał cię, żebyś ze mną pojechał. Nikt nie zmuszał mnie do podpisywania pozwolenia na publikację. Nikt nie zmuszał Troya do powiedzenia czegokolwiek. Nikt nie zmuszał chorych na raka, żeby na niego zachorowali. Ciebie nikt nie zmuszał do tego, żebyś zaczął myśleć. Nie zapominaj że nikt nie zmuszał Linków do przejścia na stronę Ashlocke. Considering how ashlocke treats his friends, I don't even want to know what he'd do to a defector. Ale nikt... nikt nie zmuszał ich do zostania ochroniarzami. But no one... forced these gentlemen to sign up to be security guards. Nikt nie zmuszał cię, żebyś wsiadała. Nikt nie zmuszał ją do wzięcia tych dragów. Nikt nie zmuszał cię do podjęcia się tej pracy. No results found for this meaning. Results: 29. Exact: 29. Elapsed time: 52 ms. Documents Corporate solutions Conjugation Synonyms Grammar Check Help & about Word index: 1-300, 301-600, 601-900Expression index: 1-400, 401-800, 801-1200Phrase index: 1-400, 401-800, 801-1200

nikt mnie nie zmuszał sam tego chciałem